W klasycznych powieściach kryminalnych zazwyczaj jest trup i trochę odcisków palców, które sprytny detektyw zdejmuje z kieliszków po martini. Potem te ślady doprowadzają detektywa do zabójcy. W przypadku Teodozji Podwójci jest inaczej: nie ma trupa i nie ma śladów. Pewne jest tylko to, że zaginął człowiek.